Akcja: Nie kradnij zdjęć!


środa, 2 lutego 2011

Zima i zima

Zima i zima. Okna zamknięte, cykoria w kółko, trawy nie ma, to się nazywa zima.
Dzisiaj Moja Pani leży w łóżku (mówi, że chora) i słucha różnych dźwięków, które nazywa muzyką. Nawet w pewnej chwili krzyknęła: Pontus! Masz kumpla-imiennika!
Facet nazywa się Pondus i śpiewa tak: http://www.inspiredbyiceland.com/music/#13020202

Ten wrzeszczący facet z klatki naprzeciwko chciałby mi na pewno poderwać Tolę, chodzi wszędzie i zostawia swój zapach. Dzisiaj MOJA zrobiła coś, czego nie znoszę - wyła takim z rurą co zbiera bobki, a potem wzięła takie coś ohydne i posmarowała tym całą podłogę. Podłoga cuchnęła i cuchnęła tym czymś, zamiast pachnieć porządnie, świńskim moczem.
Przyszła jakaś inna Pani, siedziały, gadały, podłoga cuchnęła dalej, a Arni - tak nazywają Tego Z Przeciwka - biegał naokoło i znaczył teren. Z jednej strony dobrze, bo mniej czuć to paskudztwo, którym wysmarowała podłogę, ale jakim prawem ma być czuć innym samcem? W końcu Koleś poszedł spać do siebie, a my wyszliśmy.
No nieeee! Wszędzie jak nie pasta do podłogi to Arni, niedopuszczalne! A Tola, bezczelna, chodzi i wącha, jakby miała co, ja jej pokażę.
No. Obszedłem całe mieszkanie, wszędzie, gdzie mogłem zostawiłem swoje ślady: jak nie bobek, to sik, jak nie sik, to gruczołem pociągnąłem. Moje na wierzchu! Nawet znalazłem jego posłanie gdzieś w kącie, to się w nim wytarzałam, niech sobie nie myśli. I na koniec poszedłem do jego klatki podskubać trochę siana, a co! Niech wie, że mi nie podskoczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz