Akcja: Nie kradnij zdjęć!


piątek, 9 sierpnia 2013

Pan Cerowany Pod Brodą

Ledwie obeszliśmy moje czwarte urodziny (1 sierpnia 2009 przyjechałem od Bercika do Dużej - tak się najadłem arbuza, że już patrzeć na niego nie mogę) a od razu się porobiło!
Rano Moja powiedziała: "Wiesz, co Pontus, pojedziesz razem z Tolą do doktora, to Cię też obejrzą kontrolnie, a poza tym nie będziesz narzekał, że cały dzień siedzisz sam". 
Nie miałem wiele do powiedzenia, pojechaliśmy. 
Okropne rzeczy się działy, okropne! Najpierw oglądali Tolę, bardzo narzekała, tak cienko, chociaż jest całkiem zdrowa! Kiedy przyszło do mnie - to despekt za despektem: najpierw mycie uszu, czego nie cierpię, potem zaglądanie w różne miejsca, tak, że się aż zarumieniłem, no ale skoro mi koperek tam wlazł? Aż w końcu słyszę, że Moja z Doktor rozmawiają i nie podobało mi się to, bo były zdenerwowane. "Torbiel na tarczycy" - usłyszałem - "Duża. Operacja jak najszybciej". Ale nie myślałem o tym, bo skąd ja mogę wiedzieć, co to znaczy?
Następnego dnia wieczorem pojawili się w domu nowi goście: śliczne panny Pipi i Lotka, jedna szara długowłosa, druga rozetka w łatki, ach co za kobitki! Ale zrobiło się też tak gorąco, że nawet mi się nie chciało do nich startować za bardzo, niby ta szara rano coś tam do nas mówiła, ale Tola tak jej odpyskowała, że się zajęły sobą. Duża nas kąpała, podstrzygła, wkładała do wanny, żebyśmy sobie pochodzili po chłodnej wodzie, ale niewiele to pomagało. Okropność! I wcale nie było chłodniej, tylko coraz cieplej.
We wtorek pojechaliśmy do tego miejsca z doktorami, Moja mnie tam zostawiła - z ogórkiem i koperkiem... 
Było okropnie, co tu będę ukrywać, okropnie! Pokłuli mnie, pozszywali, wsadzili do klatki i zostawili. Niby co chwila ktoś zaglądał i coś do mnie gadał, niby nie było gorąco, ale okropnie, mówię wam, okropnie! Chciałem do domu! W dodatku nie było tam żadnej innej świnki, pachniało jakimiś dziwnymi rzeczami, ale żadną świnką.

W czwartek rano wreszcie przyszła Moja Duża - jak się ucieszyłem, nacykałem na nią, myślałem, że mi odcyka, ale się jeszcze nie nauczyła, co za nierozumna baba! Ani turkotać, ani cykać, też! Przyszła, dała koperku, podrapała po karku i mówi, że przyjedzie wieczorem, bo gorąco. Obraziłem się i poszedłem spać.    
No, ale przyszła, rzeczywiście wieczorem, ciemno było, ten kubełek na świnki, w którym mnie wiozła, był taki chłodny, ale jak tylko odetchnąłem powietrzem, to normalnie, mówię wam, jakby nigdy nie wietrzyli w tym mieście...
Wróciłem do domu! Pachniało Tolą, Laboszczylami i pannami, ale było tak strasznie gorąco, że nawet się nie zdążyłem ucieszyć, tylko zasnąłem. Przespałem noc na lewym boku, a rano wróciłem do Toli! I wiecie co? Nie mogę się nią nacieszyć, po prostu nie mogę!  Ach, jak ona pachnie, jak ona ćwierka, jaki ma śliczny nosek, jak ślicznie chrupie ogórka, jak wdzięcznie wciąga siano... 
I powiem wam na ucho, tylko bym jadł i jadł...


Zaś jak się najem, to nawet sobie skiknę, a co!