Akcja: Nie kradnij zdjęć!


poniedziałek, 28 lutego 2011

Mam absolutnie dość! Tup!

Jak tupnę nóżką, to się królestwo rozleci.
Powiedziałem już, że mam kompletnie dosyć tych intruzów panoszących mi się po domu. Kompletnie.
Tymczasem znowu od tygodnia siedzi jeden puchaty pyskacz i jazgocze i rozrabia i wywrzaskuje. Widziałem się z nim tylko przez kratki, nawet miło pachnie, ale po co mi on? Tola dała mu od razu po warkoczu, a on twardo się do niej wyrywa. No i najgorsze, że jest taki strasznie szybki, Arni przy nim był po prostu zrównoważony, ten lata naokoło i lata, dobiera się nam do domu, odsuwa miski, rozwala tacę z kibelkiem, coś okropnego. Wczoraj przejechał tyłkiem po podłodze chyba z pół pokoju, czy on myśli, ze ja nie mam lepszych zajęć, tylko zacieranie jego szczeniackich smrodków?!
Nasza powiedziała, że on pojedzie sobie "dziewiątego marca" - ale żebym ja wiedział, czy to długo jeszcze? Bo nie wytrzymam!

sobota, 19 lutego 2011

Jestem wielkim samcem!

To opowiem.
Zapiszczał ten ohydny piskacz w przedpokoju. My warczymy wtedy, żeby ostrzec, bo taki głos to musi być coś bardzo niebezpiecznego. Ona zawsze biegnie i coś do niego mówi, a potem zwykle przychodzi jakiś Duży. No i wczoraj przyszedł jakiś Bardzo Duży, tośmy się schowali na wszelki wypadek.
On usiadł, i gadali do siebie, a potem wziął Arniego, a ten młody głupek siedział u niego na kolanach i mruczał i mówił, że mu się bardzo podoba, jak go głaszczą.
Czułem, że się dzieje coś dziwnego.
Nasza pokazywała temu Dużemu nasze jedzenie i siano i nasze gospodarstwo. Potem wzięła transporter, włożyła do niego Arniego i poszli sobie wszyscy. Wróciła sama.
Sprzątnęła jego klatkę, a my poszliśmy sprawdzić, czy naprawdę już nie ma tego świnia, który zostawiał nam swój wredny zapach wszędzie naokoło, a do gryzienia był pierwszy, nawet Tolę ugryzł.
Nie było go rzeczywiście, więc przeszedłem się parę razy po jego zapachu i zostawiłem swój. Po raz pierwszy od dawna poszedłem spać bez obawy, ze inny samiec wlezie i zabierze mi moje miejsce!
Nasza wieczorem opowiadała telefonowi, że to się nazywa adopcja: ten Duży podpisał umowę, że się będzie Arnim opiekował, więc teraz będzie mieszkał z nim i z jego Tolą. To coś takiego, jak to, co się zdarzyło mojej Toli - przywieźli ją skądś, zamieszkała z nami i mówiła mi, że tam było okropnie, strasznie dużo świnek, a mało jedzenia.

Dzisiaj od rana za to bardzo miło - cisza, spokój, nikt nie wrzeszczy i nie wymyśla obelżywie, nic nie śmierdzi innym samcem, żadne obce boby mi się pod nosem nie walają. Wyspaliśmy się, a po południu zrobiłem trochę porządku, żeby Tola sobie nie wyobrażała za wiele. Nawet jej się podobało, nie powiem, nie powiem... Swoją drogą, jak ona pięknie pachnie...

Najgorsze, że dostajemy teraz dużo mniej jedzenia, niby siano jest bardzo smaczne, ale to jednak siano i siano. Jak jestem głodny, to się złoszczę. Pomyślę, może zacznę gryżć?

niedziela, 13 lutego 2011

Kochanego ciałka nigdy za wiele

Znowu byliśmy u tej miłej Pani, która świetnie obcina pazurki, dużo lepiej niż nasza Duża. No, gdyby jeszcze uszu nie czyściła, a ona chyba lubi te moje uszy... I się jej mówi, że czyszczone, że parafina, a ona swoje - wacik i się dobiera.
Ale jak już obcięła pazurki, obejrzała nas i obmacała, Toli przycięła futro tam gdzie lubię wąchać - to Nasza mówi, że może by nas zważyć.
Tam mają takie duże płaskie, co pachnie okropnie dziwnie i niepokojąco, na to kładą papier, ale nigdy nie zdążę zjeść, co najwyżej poszarpać. To się nazywa waga.
No jak mnie położyły to mówią - dobrze, 1200 g, tyle co przedtem, a potem wzięły Tolę i w krzyk. Tysiąc sto! No niemożliwe! W dwa miesiące przytyła dwadzieścia deko!
Zaczęły rozmawiać, jak nas - nie mylę się - odchudzić!!! Czego nam nie dawać i ile!
I ta pani w zielonym mówi do Naszej tak:
- Uodpornić się na kwiki i niech żrą siano!
Macie pojęcie!
A komu w końcu przeszkadza, że Tola tyle waży. Wskakuje na półki, zeskakuje z nich, a jak ją ganiam (w końcu facet jestem, czasem muszę) to ucieka bardzo szybko i zręcznie. To ja nie rozumiem. Futerko ma piękne, pachnie ślicznie, dziewczyna jak marzenie i ostatnio mniej mnie dziabie.
Mam do niej tylko jedną pretensję - po co łazi do tego młodego pogadać? Czy jego siano lepsze? Co najmniej raz dziennie muszę ją przywoływać do porządku, bo łazi, gdzie nie trzeba.
Mam tylko nadzieję, ze z tego odchudzania charakter się jej nie zmieni na gorsze.

środa, 2 lutego 2011

Zima i zima

Zima i zima. Okna zamknięte, cykoria w kółko, trawy nie ma, to się nazywa zima.
Dzisiaj Moja Pani leży w łóżku (mówi, że chora) i słucha różnych dźwięków, które nazywa muzyką. Nawet w pewnej chwili krzyknęła: Pontus! Masz kumpla-imiennika!
Facet nazywa się Pondus i śpiewa tak: http://www.inspiredbyiceland.com/music/#13020202

Ten wrzeszczący facet z klatki naprzeciwko chciałby mi na pewno poderwać Tolę, chodzi wszędzie i zostawia swój zapach. Dzisiaj MOJA zrobiła coś, czego nie znoszę - wyła takim z rurą co zbiera bobki, a potem wzięła takie coś ohydne i posmarowała tym całą podłogę. Podłoga cuchnęła i cuchnęła tym czymś, zamiast pachnieć porządnie, świńskim moczem.
Przyszła jakaś inna Pani, siedziały, gadały, podłoga cuchnęła dalej, a Arni - tak nazywają Tego Z Przeciwka - biegał naokoło i znaczył teren. Z jednej strony dobrze, bo mniej czuć to paskudztwo, którym wysmarowała podłogę, ale jakim prawem ma być czuć innym samcem? W końcu Koleś poszedł spać do siebie, a my wyszliśmy.
No nieeee! Wszędzie jak nie pasta do podłogi to Arni, niedopuszczalne! A Tola, bezczelna, chodzi i wącha, jakby miała co, ja jej pokażę.
No. Obszedłem całe mieszkanie, wszędzie, gdzie mogłem zostawiłem swoje ślady: jak nie bobek, to sik, jak nie sik, to gruczołem pociągnąłem. Moje na wierzchu! Nawet znalazłem jego posłanie gdzieś w kącie, to się w nim wytarzałam, niech sobie nie myśli. I na koniec poszedłem do jego klatki podskubać trochę siana, a co! Niech wie, że mi nie podskoczy.