Akcja: Nie kradnij zdjęć!


piątek, 30 lipca 2010

Jestem leniem!

Tak, jestem leniem i nie wstydzę się tego. Jestem leniem wylegiwaczem. Jestem leniem wylegiwaczem leniwym i milczącym, ale to wszystko ze stresu spowodowanego samotnością i nową klatką. Na złość JEJ będę śmierdział! Niech mi zmienia pieluchy codziennie!!!

wtorek, 27 lipca 2010

Znowu w domu

Trzęsło, warczało, znalazłem się w całkiem nowym miejscu. Nazywają to "działka" albo "ogródek" - nie wiem czemu, bo to dom, tylko trochę inny. Pachniało czymś zupełnie nieznanym, co chwila słychać było jakieś dziwne odgłosy, a najgorzej, jak zaczęło się takie coś, co stukało drobno, gęsto, cicho, ale stale. MOJA i Starsza mówiły na to: "Ale leje!" I lało tak wieczór, noc i cały dzień i następną noc, wreszcie rano przestało.
Do mieszkania miałem mniejszą klatkę, transporter, dywanik i jeszcze coś nowego - podusię taką mięciutką, że się na niej bardzo miło położyć! Ale za to jakie były pyszne rzeczy do jedzenia: podobno nazywają się krwawnik, trawa, babka i mlecz, wszystko świeże, zerwane w ogródku, ech, pychotka!



A dzisiaj rano MOJA robiła dużo różnych rzeczy, tych, których nie znoszę - rozmawiała przez telefon i coś jej w tych telefonach piszczało - zawsze się bardzo wtedy denerwuję, bo to piszczy jak ptak, a ptaków nie lubię. Potem zrobiła coś okropnego - zapakowała mnie do dużego transportera (całe szczęście, że było w nim dużo trawy), owinęła w polar i znowu jechaliśmy. Na szczęście - do domu. Trochę mnie to znudziło, bo tak w kółko jeździć i jeździć, ale - w domu nie ma nikogo, po Zającu został tylko zapach...

niedziela, 25 lipca 2010

Przygotowania do podróży

To się tak nazywa, nie wiem, co to podróż - chyba znowu będzie trzęsło. Wczoraj było okropnie - przyszła DRUGA i LUDŹ co grubo gada, nazywany Piotrkiem, zabrali moją klatkę! ale zabrali też Świra i zupełnie nie wiem o co chodzi, bo jak poszli, to się okazało, że z całego domu został mi tylko dywanik.
Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy Świr nie wyjdzie z jakiegoś kąta, ale nie, tylko zapach po nim został. No to ostatecznie poszedłem spać w tej mniejszej klatce. Dzisiaj od rana tez się kotłuje. W dodatku dostałem jakąś ohydną marchewkę, która się w ogóle do jedzenia nie nadaje.
Oni o Świrze mówią Zając - ostatecznie, tez mogę tak mówić.

sobota, 24 lipca 2010

Łaaaahaaa!

Dopiero dzisiaj dałem radę się pozbierać po wczorajszych przeżyciach. Już dostaliśmy kolację, już zjadłem i poszedłem spokojnie pobobczyć, kiedy wyciągnęła mnie z domu i wsadziła do takiego małego pudełka, które się kolebie. potem kołysało, warczało, turkotało, no było okropnie. W końcu się uspokoiło, otworzyła daszek i doszły do mnie strasznie skomplikowane zapachy, takie, które już kiedyś wąchałem, bardzo niepokojące. Byli obcy ludzie i były jakieś obce stworzenia, inaczej pachnące niż świnki, ale nie ludzie. Ludzie mówili do nich
"Moja kochana, połóż się grzecznie" albo "Dobry pies, dobry".
W końcu wyjęła mnie z pudełka i wzięła na kolana. I wtedy przyszła jakaś Inna Ludzia, ubrana na biało i robiła okropne rzeczy: nakapała mi do oczu, świeciła mi lampkami, potem nawet dotykała takim czymś, co piszczało tak okropnie, jak nadlatujący ptak, że aż musiałem ostrzegawczo zaturkotać. W końcu Ta W Białym powiedziała, że mam śliczne różowe oczka, że dobrze widzę (jakbym sam nie wiedział!), że one są bardziej wrażliwe na światło niż innych świnek, tych co mają ciemne oczy i że powinniśmy przyjść znowu na kontrolę z dziesięć miesięcy. Nie wiem, ile to jest, ale pewnie bardzo długo.
W końcu dostałem ogórka i wróciłem do pudełka, a MOJA zrobiła się zadowolona i znowu czymś warczącym i podskakującym wróciliśmy do domu. Byłem taki zmęczony! Ale musiałem sprawdzić, czy przez ten czas Świr gdzieś nie zniknął, więc poszedłem zobaczyć, powymyślaliśmy sobie dla wprawy, a potem położyłem się spać.


Ps. Podziękowania dla P. dr. Oliwii Łobaczewskiej - jest zawsze bardzo miła i delikatna, kiedy ogląda Pontusową zaćmę.

czwartek, 22 lipca 2010

Jak mi gorąco!

Wykąpała nas - Świra i mnie, bardzo było przyjemnie, bo nikt nas nie suszył, więc trochę było chłodniej. Dostajemy dużo ogórka, więcej niż zwykle, podobno po to, żebyśmy się nie odwodnili. I mam mokry ręcznik na półeczce, moge sie połozyc i chłodniej mi w łapki i brzuszek!
Słyszałam, jak MOJA się z kimś umawiała, że gdzieś ma pojechać i weźmie mnie ze sobą. Nie wiem o co chodzi, ale jestem ciekawy!

poniedziałek, 19 lipca 2010

Bez maty

No wreszcie MOJA się zorientowała, od czego jest gorąco i zdjęła mi tę matę, która grzeje w podspód. Jaaak dobrze, można sobie teraz nasikać i się w tym położyć i jest dużo chłodniej. Jeszcze trochę i uwierzę, że Ludzie tez myślą.

niedziela, 18 lipca 2010

Trawę dali!

Poszła sobie, zostawiła nas na cały dzień! Spałem i spałem, nawet jeść mi sie nie chciało, bo było gorąco i duszno. Ale jak przyszła, to przyniosła świeżą trawę, więc jej wybaczyliśmy. Siedziałem sobie koło Świra, pogadaliśmy przez kratki - to właściwie całkiem miły chłopak, tylko żeby nie był taki narwany. O, patrzcie - to on: siedzi i myśli, że go nie widać!

sobota, 17 lipca 2010

Sobotni ruch poranny

Wykąpałam futrzaka wieczorem, bowiem śmierdział straszliwie. Zniósł ten zabieg z godnością.
Zimą grzeje, latem chłodzi - siknąć nigdy nie zaszkodzi! To świńska mądrość ludowa, według której zwykle postępują.
W nocy Pontus zrobił numer. Ledwie zgasiłam światło, już słyszę ciche gadanie, które przemieszcza się w przestrzeni. To Pontus przemieścił się pod kanapą i poszedł sprawdzić, co robi Zając Świr w swojej zagrodzie. Wlazł na najniższą półkę pustego regału, obok którego stoi klatka Szaraka i położył się tam, budząc niepokój a nawet turkotanie koleżki.



W środku nocy obudzili mnie gryzieniem prętów...

Rano znalazłam kilka pontusich bobów na środku pomieszczenia mieszkalnego, ale, że jest 33C, to nawet mi się nie chciało zamiatać. Zrobiłam tylko porządki u Szaraka i zamoczyłam ręczniki leżące na klatkach.
Wiatrak chodzi bez przerwy.

No dobrze, Pontusik, już oddaję klawiaturę!


To JA! PONTUS BIAŁY!
Ale rano był ruch! Jeszcze nie zdążyłem pokrzyczeć o śniadanie, kiedy zadzwonił telefon, MOJA porozmawiała i widać się zdenerwowała, bo zamiast do lodówki, poszła do łazienki i chlupała długo wodą, już myślałem, że wykąpie Świra! Ale nie, dała nam śniadanie, coś mamrocząc, że: "Jedna łyżka suchego na świńską twarz dziennie. Dzisiaj macie hotdogi".
Hotdogi nazywają się naprawdę Cavia Complete i są smaczne.

Potem przyszedł ten gościu, MOJA nazywa go Paweł, który mówi do mnie Zbyszek.
Kiedy był u nas, to telefon dzwonił i dzwonił, DRUGA dzwoniła i jakieś inne osoby, i Paweł dzwonił i do niego dzwonili, nie lubię tego, telefony są okropne.
Potem się uspokoiło, Paweł sobie poszedł, MOJA też poszła, a jak wróciła, to przyniosła buraki!!! Się pojadło.
A teraz spać, bo gorąco.



Wieczorem znowu podenerwuję Świra! Niech sobie nie myśli!

piątek, 16 lipca 2010

Witam!

Jestem Pontus, Ludzie mówią na mnie i moich kolegów - "świnki morskie". Niech im będzie. Ludzie to takie duże świnki, tylko bez futra i ten brak futra źle na nich wpływa. W sumie nie różnimy się tak bardzo - tyle, że my mamy cztery palce u nóg i trzy u rąk. A Ludzie po pięć.

Mój dom ma okrągłe wyjście i dwie półki, na których zawsze jest siano, a jak nie ma, to wystarczy zakwiczeć i MOJA przynosi.
Mieszkałem już w różnych miejscach, z różnymi świnkami i z różnymi Ludźmi. Czasem mnie biorą do ręki, wkładają do klatki, która się buja, a potem wyjmują w innym miejscu, denerwuję się wtedy i warczę trochę. Ale na szczęście nie zdarza się to często. Mieszkam z taką Ludzią - mówię o niej MOJA - która rzadko mnie bierze do rąk, więc robię co chcę i podoba mi się to. A jeśli trzyma mnie za długo, to wystarczy, że skubnę i zaraz mnie puszcza!
Teraz jestem sam, choć chciałbym mieć kolegę; tylko żeby mnie słuchał! Miałem takiego, dawno temu, ale najpierw poszedł do osobnej klatki (pewnie dlatego, że dziwnie pachniał), pilnowałem go bardzo, więc wrócił na trochę, ale potem zniknął całkiem. Martwiłem się, że go nie dopilnowałem, ale Ludzie byli dla mnie mili, więc chyba nie o to chodziło.
Później taki Człowiek, który mówi do mnie "Zbysiu", bo tak mnie nazywał, kiedy u niego mieszkałem, przyniósł Świra, takiego młodego, szarego, co się wszystkiego boi, ale jak tylko mu pozwoliłem zamieszkać w moim domu i jeść z mojej miski, to zaczął mnie gryźć. Teraz mieszka osobno, ale czasem chodzi w okolicy i wymyśla mi okropnie, a jak się spotkamy, to od razu gryzie.
W sumie nie jest źle, dostaję porządne jedzenie, ogórki, kukurydzę, i jeszcze chwalą mnie ostatnio, że schudłem

Od kilku dni tylko leżę i śpię.

Zadek mnie boli, tam, gdzie mnie Świr pogryzł, ale już się goi. Jest tak strasznie gorąco, że nic poza spaniem i jedzeniem od czasu do czasu nie da się zrobić. Przegryzłem trochę siana, zjadłem pomidora. MOJA dała mi wody, naprawdę zimnej, aż się przyjemnie pije... ale i tak najlepiej jest nasikać pod siebie i wtedy jest trochę chłodniej.
Świr siedzi gdzieś daleko, nawet jak wychodzę na spacer w nocy, to tylko czasami się odzywa i prawie nie czuję jego zapachu.
O, pojawiło się coś dziwnego na moim podwórku - pachnie zielonym! ONI mówią na to doniczka, muszę spróbować, co tam jest, ale trzeba się okropnie wspinać, chyba zrobię to później.
Trrrrrrr! co to, co to!
MOJA wstała i poszła TAM GDZIE NIGDY NIE CHODZĘ - mówią na to przedpokój. Stamtąd przychodzi DRUGA, która mnie zawsze bierze i głaszcze i dłubie mi w uszach. Ale teraz to był kto inny, mówił grubym głosem i pytał, czy nie lejemy wody na jego balkon na pierwszym piętrze? Nie wiem, co to piętro, ale BALKON to takie miejsce, gdzie wieją dziwne zapachy i zdarza się spotkać Świra. Nie chcę tam chodzić!
Mógłbym się ostatecznie spotkać z tym młodym, żółtym, on jest miły i nie wie jeszcze różnych rzeczy o świecie, na przykład tego, że trafiają się na nim tacy, którzy gryzą, Mnie to okropnie denerwuje, bo nigdy nie chciało mi się lecieć z zębami do kogoś, w końcu to tyle energii pochłania, a można ją spożytkować na jedzenie czegoś dobrego.
Trrrrrr! MOJA kicha! No, jak tak można straszyć świnki! Na wszelki wypadek zwiałem pod półeczkę.