Akcja: Nie kradnij zdjęć!


piątek, 30 września 2011

Dziwny tydzień

Dopiero teraz piszę, bo wcześniej nie mogłem po prostu pozbierać myśli, takie dziwne rzeczy się działy! Sami zobaczcie.
Najpierw przyjechała Ta Duża Zwana Owcą, spała na materacu na podłodze, ja się zawsze źle czuję, kiedy ktoś zajmuje moją podłogę i blokuje mi ulubione przejście pod ścianą. Więc nie chodziliśmy na poranne podkanapowe spacerki. Trwało to kilka dni, obcięła nam wszystkim pazurki, wyczyściła mi uszy no i wygłaskała że ho ho.
Ale najlepsze było potem. Zrobiło się wielkie zamieszanie. Nasza Duża razem z Owcą i jeszcze jedną Dużą (tą od Fagota, całkiem miło pachnie) zabrały chłopców razem z klatkami. Nic nie powiedziały, zabrały i już! Potem jeszcze nasza wymyła podłogę, nic nie pachniało nikim, więc mogliśmy sobie spokojnie pójść i sprawdzić, czy rzeczywiście Popa i Miodka nie ma w domu. No i nie było. Tośmy nabobczyli z radości tam, gdzie stała ich klatka.
A wieczorem nie wróciła nasza Duża, tylko Młoda Zwana Owcą i przyprowadziła ze sobą jakiegoś Dużego, co grubym głosem gada i to tak, że nie słyszałem, żeby ktoś tak mówił, jakoś całkiem inaczej. I Owca też z nim tak rozmawiała. On tak mówił śmiesznie do nas: "Ke pasia?" i to brzmiało podobnie, jak Duża do nas mówi: "No cio, no cio?" Ja bym jej odpowiedział "cio", ale jestem grzeczny co do zasady.
W sumie to on, ten Duży, był miły, nawet nas karmił, tylko Owca stale zamiatała bobki, żeby nie wdeptywali - a kto im kazał chodzić boso? No i robili do jedzenia jakieś dziwne rzeczy, pachnące zupełnie inaczej, niż to, co robi sobie nasza Duża. Nic tylko papryka i papryka, a raz to jak zaczęli coś kroić oboje z Owcą, to aż myśmy się pokichali, takie to było paskudztwo i on oczy wycierał i mówił że cebolla coś mu się nie podoba. No ba - takich rzeczy się nie je! Jeżeli się dobre zielone jak trawa czy ogórki oddaje nam, a sobie zostawia takie żrące paskudztwo, to czemu się dziwić?!
No i narzekali, kiedy którejś nocy okropnie mnie zaczęły swędzić zęby i wziąłem się za ogryzanie domku. Że hałas robię. Jak ogryzam przy naszej Dużej, to nie narzeka. Za to on, ten Duży - nie uwierzycie! - położył spać wszystkie zegary, bo mu tykanie przeszkadza. Jak samochody jeżdżą to mu nie przeszkadza, śmieszni ci ludzie. Ale się nie gniewał że łazimy pod kanapą rano i gadamy, więc jest w porządku.
Potem oboje okropnie szybko mówili i kręcili się po domu, zostawili góry jakiś rzeczy, że trudno było przejść, pogłaskali nas i poszli. Niedługo wróciła nasza Duża i przywiozła Popa z Miodkiem... I znowu jest jak było, a Owcę słychać tylko czasem w takim czymś, co stoi na biurku nad naszym domkiem, to się nazywa komputer.
Wczoraj Duża robiła nam zdjęcia. Normalnie tego nie lubię, ale tym razem miałem okazję najeść się mięty, to nawet nie narzekałem.
Zobaczcie sami, jak wyszliśmy z Tolą.

To ja, kiedy jem miętę:

No i czy Tola nie jest śliczna?

czwartek, 29 września 2011

Już nie ma między nami Bercika

Bercik - nasza inspiracja - odszedł tydzień temu za Tęczowy Most. Biega po szmaragdowych łąkach, bezpieczny, zdrowy i zadowolony, razem ze wszystkimi znanymi i nieznanymi kolegami. Z moim dobrym kumplem Gryzmołem, i z naszym biednym Bjarnim i z tyloma innymi, o których opowiadała mi Tola... A my - tęsknimy za nim i bardzo, bardzo nam żal. Pamiętam Bercika - przecież przez kilka miesięcy mieszkaliśmy po sąsiedzku, był taki miły i zawsze wszystkim mówił, co powinni robić, żeby nie było awantur. No, nie wszyscy słuchali, taki Tristan/Zając na przykład, ale ja tam Bercika lubiłem. Mało brakowało przecież, a zostałbym pełnoprawnym członkiem jego stada...
Berciku, będziemy Cię wspominać!