Akcja: Nie kradnij zdjęć!


sobota, 2 października 2010

Nareszcie (?) razem

Przeprowadziliśmy się znowu w jakieś obce miejsce - inne mieszkanie, inne zapachy, ale ja już tu byłem, pamiętam, więc się nie przejmuję, a Tola, no ta, to się niczego nie boi, byle jedzenie było, to ona już gotowa na wszystko. Parę dni sobie chodziłem po podwórku i wzdychałem, bo Tola siedziała w swojej klatce, tylko nas MOJA wypuszczała razem w drugim pokoju, żebyśmy sobie pobiegali - jak mówiła, ale mnie się nie chciało, co ja biegać będę, i zaraz hyc! do norki i niech mnie znajdą.
Aż dzisiaj rano - prysły zasieki, otworzyły się bramy i ogrodzenia! Jesteśmy razem - tylko we dwoje. No i myszy na strychu - znowu przyjechały i rozrabiają całymi nocami.
Na początku, dwa, trzy wybiegi temu, to sobie myślałem: "Tola, Tola, jakaś ty wspaniała, Tola, bądź dla mnie miła, Tola..." A teraz widzę, że Tola to nie żadne takie bógwico!
Mieszkamy oboje w dwóch otwartych klatkach połączonych podwórkiem. Metraż nie za wielki, ale może być, wszystko jest, co trzeba, woda, siano, miska z jedzeniem, warzywa na śniadanie i kolację. Ale ta smarkula nic nie rozumie, rozpycha się, mówi mi, żebym się posunął, kładzie się na mnie i mruczy. Czy ja kot jakiś jestem?! O wreszcie sobie poszła - niestety do mojej klatki, niby prawda, że ja zająłem jej klatkę. One są takiej samej wielkości i wszystko jest w nich takie samo, więc nie wiem zupełnie, dlaczego jej się bardziej podoba w mojej?
Dzisiaj od rana tak sobie usiłujemy poukładać zasady. Muszę ją od czasu do czasu przywołać do porządku, boby tylko podskakiwała i wyjadała mi marchewkę. Co ja się naturkoczę! W końcu pokłóciliśmy się trochę o leżenie w polarowej czapce - no wiem, wiem, że to jest jej czapka, ale tak mi się podoba. Poza tym, no cóż, może Tola lubi podskakiwać, ale ja jestem większy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz