Akcja: Nie kradnij zdjęć!


środa, 13 maja 2015

Zdjęcia z albumu rodzinnego

Jantar odszedł, byłem przy tym, wiem, że zatrzymał się w biegu.
Tak siedzieliśmy razem w klinice, smutno mi było, nawet nie chciałem jeść.




Ale mam nowego kolegę, Loczka. Świetny koleżka, kudłaty jak ja dawniej, a może nawet bardziej kudłaty? I taki spokojny, nie narwany, lubię go, chociaż czasami na siebie terkoczemy. No i on mi wyjada różne dobre rzeczy, ale wybaczam mu, bo jest zawsze z kim pogadać. Chociaż mnie się już nie bardzo ostatnio chce gadać, tylko śpię.
Więc dajcie mi spać.

Pooglądajcie sobie zdjęcia.



To ja.

A to Loczek:


A to my razem. Bo jest już świeża trawa.




I ja już zostanę sobie na tej trawie, dobrze?

piątek, 2 stycznia 2015

Bardziej rude i mniej rude oraz w łaty i w paseczki

Zamieszkała u nas na trochę Toffi. Bo jej siostra miała jechać do Wrocławia z Eureką... Ale się pogryzły, więc Toffi nie pojechała. Bardzo pięknie pachniała, słodko, jak cukierek, uwielbiam podłogę, po której taka słodycz biega... i nie pozwolę nikomu się z tej podłogi zgonić! Mój jest ten kawałek podłogi, mój!



Ale Toffi udała się do innego domu, moja Duża zaś zrobiła sobie jakieś kuku (z łomotem, owszem) i potem działy się dziwne rzeczy, bo jakieś inne duże przychodziły wymieniać nam ściółkę, a ona tylko jojczała, że ją boli ręka. Jantara też bolała łapa, więc chodził i jojczał, a Duża owijała mu te łapkę jakimiś plasterkami i robiła zastrzyki, a ten kurak nic, tylko się skubie i sieka sobie futro.
Ten listopad to w ogóle katastrofa jakaś - mnie bolało z kolei oko i brałem krople.

W końcu przyjechali dwaj mali chłopcy - Norek i Nicek i siedzą do dzisiaj. Wrzaskliwe toto, tupocze, biega, smrodzi, rozrabia, wyżera tony siana i jak skończy, to krzyczy, że chce jeszcze, no coś okropnego!
Mniejszy z nich miał ciężko chorą wątrobę i nie wyrósł biedaczek, pewnie już taki nieduży zostanie, ale teraz jest całkiem miły na twarzy. Ten drugi to awanturnik okropny, ale na szczęście w awanturach nie używają zębów, bo tego bym nie zniósł - znaczy jakby się oni gryźli, bo do mnie żaden nie śmie nawet podejść...



 
I tyle na razie nowości.
A, Owca była, z tym Dużym, co grubo gada, ale nie czyściła mi uszu hahaha!

Wiecie, mówią, że się starzeję, ale ja tego nie widzę, futro mam puszyste,



tylko że nie chce mi się chodzić, tylko do miski i nic, tylko bym spał i spał.
No ale wiecie, zima jest...



Dobranoc ...

Elza i jej dzieci

Obiecałem, że opowiem o Elzie.
Okropnie mi się nie chce, tylko bym spał i spal, ale postaram się opowiedzieć.

Elza przyjechała i nic nie było jej słychać, ani widać, w ogóle nic a nic. Potem się okazało dlaczego - nie chciało się jej chodzić, tylko jadła i jadła, bo miała w sobie trzy małe świnki!


Była u nas jakiś czas, nawet czasami się odważyła pisnąć trochę o jedzenie, ale zasadniczo, to tylko było słychać, jak chrupie...
Aż któregoś dnia pod koniec sierpnia, wczesnym rankiem, pojawiły się jakieś inne odgłosy, kiedyś takie słyszałem, ale to było bardzo, bardzo dawno temu, tak dawno, że najstarsze świnie nie pamiętają...
No i proszę - oto Eureka, Wojtek i Szuwarek:



Co to się działo!
Smarkacze szalały całymi dniami, tylko by jadły i skakały. Elza czasami miała ich dosyć, a ja miałem dosyć tych wycieczek, które przychodziły "obejrzeć maleństwa", a zawsze po wycmokaniu się nad nimi każdy koniecznie potrzebował się wycmokać nade mną.
To niby przyjemne, kiedy mówią do mnie "Lordzie"..., ale gdyby przy tym nie dotykali, to byłoby dużo, dużo przyjemniej.


album Elzy i jej dzieci

I tak sobie cały wrzesień przeganiali, a my sobie z kolegą pomaleńku, pomaleńku... 
Potem Duża pojechała dokądś, Elza z maluchami też wywędrowali, a u nas zamieszkali jacyś państwo dość hałaśliwi, ale sympatyczni... Nie mieli dla nas raczej czasu, więc spokój blogi zagościł w naszym domu, bo jeść zawsze dawali...
Po powrocie Dużej wróciły i maluchy,  okropnie były nieusłuchane, a Duża tylko się martwiła, czy ci, co chcą ich do siebie wziąć są godni tego zaszczytu... 
W końcu udalo się wszystko pozałatwiać i pojechały sobie: Szuwarek szary pod Częstochowę (nazywa się Imbir), Wojtek brązowy do Katowic (nazywa się teraz Alvin), a Eureka z grzebieniem smoczym na grzbiecie - do Wrocławia. 
Elza sama osobiście zaś - do Lublina, gdzie spotkała kuzynki z tego samego gniazda i podobno rządzi nimi jak chce.
Polubiłem te grzdyle, zrobiło się cicho po ich wyjeździe, nikt nie skakał naokoło, nikt nie wyskakiwal z futra, nikt nie walił w pręty do nas.
No, przez chwilę, przez chwilę...

Elza
Wojtek/Alvin
Szuwarek
Eureka
 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

O czym nie opowiem

Nie opowiem o tym, że
latem były u nas tłumy.
Samiczek.


No bo czuliśmy się nieco przytłoczeni, jak widać...
Nawet, jeśli tylko biegały sobie tak:
to zawsze jednak były to zmasowane samiczki...

Wtedy mówiliśmy sobie tak - "Staaary, co ty, będziesz się smarkulami interesował?" . No i jakoś szlo, zwłaszcza, że było gorąco.

Były:

Rita 
Telma
 Pepita i Carmela
Elwira
Negrita
i
 Rosita
Po drodze jeszcze odwiedziła nas Willow, 


a potem przyjechała Elza. I została na dłużej, więc to będzie temat na następną historię.


sobota, 28 czerwca 2014

Świnki bywają drapieżne

Strasznie długo nie pisałem, ale właściwie nie było o czym, bo z Jantarem życie jest w sumie dość monotonne - rano wrzeszczy, że chce jeść, potem je, potem się kładzie na środku i śpi, potem znowu je.  Od czasu do czasu odpyskuje, więc muszę go postawić do pionu, wtedy jest jakby więcej ruchu, bo się trochę ganiamy. Skubany potrafi już wejść na półkę i nawet tam sypia!
Duża mówiła, że ma strasznie dużo spraw do załatwienia, stale jej nie było, albo siedziała i dopuszczała mnie do komputera.
Tymczasem:
Pojawiali się różni goście. Dwaj tacy przyjechali i gadali głośno do nas i do dziewczyn. Jeden nazywa się Milord i jest duży i grubym głosem gada, a drugi jest mniejszy i uwielbia się układać na plecach. 




Nie wspominałem, że Iker - Białas - znalazł świetny dom z małżonką i jest teraz wielki jak biały słoń? To wspominam! 
Dziewczęta - Bianka i Sroka - mieszkały sobie razem, ale Sroka musiała mieć operację i po tej operacji się pokłóciły i już były osobno.  Bianka taka milutka, za to Sroka - kawal zołzy.



 

 Bianka pojechała podobno do koleżanki, Perełki, która ja czasami skubie po pupie, a Bianka wtedy krzyczy.  
Dowiedziałem się też, że umarł Fagot, taki miły świń, z którym się kiedyś spotkaliśmy i był sympatyczny i taki spokojny i umarł na to samo, na co i ja chorowałem, to się nazywa grzybica i jest bardzo paskudną chorobą.



I ponieważ kolega Fagota, Tenzing, został sam, to pojechała do niego Sroka. No i wszystko było świetnie, cieszyli się wszyscy, zwłaszcza nasza Duża, bo mogła pojechać na wakacje, a tymczasem  Sroka pokazała, że świnki potrafią być drapieżne. I biedny Tenzing wygląda teraz tak:

 
Więc Sroka pewnie do nas wróci... 
Lubię ją, ale Jantar się trochę boi.
No i na razie klatki zajęte, bo mamy takich dwóch, Fiodora i Norwida, na wakacjach, a poza tym, zawsze się może znaleźć jakaś bida do umieszczenia w kącie u naszej Dużej. Już jej wybaczyliśmy, że jak sama pojechała, to nas wysłała do Milorda i Kudłatego, bo było miło - gadaliśmy sobie przez przejście, to fajne są chłopaki, nie wiem, dlaczego nikt ich nie chce? Może dlatego, że są za mało drapieżni? Musze powiedzieć Milordowi, żeby zaczął gryźć - wtedy na pewno ktoś ich zechce!

czwartek, 10 kwietnia 2014

Mam koleżkę!

Nie znalazłem Toli.
Nie wiem, gdzie się podziała.

I nie umarła, bo jak umarł taki mały niedawno, to wiedziałem, wszyscy wiedzieliśmy, że coś z nim nie tak i że umarł.

To ja myślę, że ona poszła mi trawę wyjadać na tej łące, cośmy razem wyjadali. Ale ja ją jeszcze tam kiedyś dopadnę!

No ale z tego wszystkiego zrobiło mi się strasznie smutno i źle. Ani jeść, ani biegać, no bo jak? Samemu? 
Potem to nie bardzo pamiętam, co się działo, bo znowu znalazłem się w tym miejscu, gdzie chodzą w fioletowych ubrankach i takie miłe panie robią takie nieprzyjemne rzeczy. Leżałem, miałem w łapce rurkę, dawali mi jakieś paskudztwa, jeść dostawałem papkę, bo nie miałem siły gryźć, no cos okropnego.
Zapoznałem się tam tylko z takim jednym śmiesznym, co tam mieszka - mówią o nim Paputek, krzywo chodzi i gada cienko, ale jest miły.


W końcu wróciłem do domu. Było jakoś inaczej, dostawałem strasznie dużo różnych papek i kropelek, po których było mi okropnie. I stale nie mogłem sie zdecydować - czy idę szukać Toli na tej łące, czy jeszcze zobaczę, czy tutaj nie ma czegoś ciekawego. Podobno trzema łapami byłem już po tamtej stronie, ale mnie złapały i przytrzymały.

O, tak wyglądałem:



Przyszedł ten Duży, u którego kiedyś mieszkałem i mówi: "Pontus, zdziadziałeś!" No macie pojęcie?!

Kiedy już byłem w miarę zdrowy, ale nie chciało mi się nic w ogóle, to ten Duzy przyszedł z jakimś koleżką. Trochę jest pokraczny i  okropnie głośno gada i dużo, ale w sumie miły gość. Pokazałem mu, kto tu rządzi i zdecydowałem, że może ze mną mieszkać. Nazywa się Jantar, kiedy się go zawoła po imieniu, to zaraz leci i pyta Dużą: "Co masz, co dasz?? No co???" To ja też lecę za nim, bo w sumie, dlaczego nie?

Nawet spaliśmy w jednym kapciu!


Ale teraz juz sobie normalnie mieszkamy, w porządnej klatce z podwórkiem, jak zawsze.


Duża widzę, że zadowolona, podtyka nam stale jakieś pyszne rzeczy, dzisiaj przyjechały pyszne ziółka, ale i sałata rzymska i trawka jest! MMMMmmmmmm nommmm :-) No bo co zrobić, świnka nie powinna sama mieszkać, bo się jej robi nudno i nic się nie chce.

Właśnie mamy takiego gościa, nazywa się Roger, sympatyczny facet, młodszy ode mnie, a nie umie chodzić, bo nikt z nim nie mieszkał. Jutro wyjeżdża.


Przez jakiś czas był też u nas taki jeden szczaw wystraszony, Strzałek, ale pojechał sobie, podobno mieszka daleko i z dziewczyną.



Więc teraz zostajemy we czwórkę - my, dwaj koledzy z podwórka i dziewczyny - Sroka i Bianka.



Zobaczymy, jak teraz będzie - nie wiem, lepiej, gorzej? Inaczej. Bez Toli - ale z Jantarem. 

piątek, 31 stycznia 2014

Nie ma Toli?

No co jest?
Nie ma Toli.
Nie ma i nie ma.
Rano pojechała i nie wraca.

Siedzę i nie chce mi się jeść samemu. Pytałem, ale Duża nie odpowiada. Siedzi w kącie i wzdycha.
O, wczoraj sobie tak chodziliśmy od miski do miski:






 A dzisiaj Duża rano ją wzięła, zabrała i poszła. I wróciła bez Toli.
Co ja teraz zrobię?
Tola?
Oj, oj, oj, oj, oj...

Moja śliczna...