Akcja: Nie kradnij zdjęć!


niedziela, 9 września 2012

Są rzeczy ważne i najważniejsze

Zmiany, zmiany ...
Młode idą do ludzi, przychodzą nowe, czasem na chwilę, czasem na dłużej. Opowiem, co to się dzieje.

Dziewczyny powyjeżdżały, Zyta z jedną panią,  Kulka z inną, Dziewczynki z Mała Mi z drugą.
A my mieliśmy strasznie dziwną przygodę - pojechaliśmy samochodem, a potem zamiast w naszym domu, zamieszkaliśmy w jakimś innym, inaczej pachnącym, i w dodatku wychodziliśmy na długo na trawę! To było bardzo dziwne, bo przecież jak się chodzi po jedzeniu to JEST dziwne!.
A Tola nigdy dotąd nie była na trawie i w ogóle nie rozumiała, jak to jest możliwe, ale powiedziała mi, ze jej się podoba.
Zresztą to chyba widać, prawda? 



Było gorąco, więc Duża powiedziała, ze nas wykąpie dla ochłody. Ale to było miłe, bo kąpała nas w płaskiej misce i potem suszyliśmy się na słońcu, w trawie.



No, ale to nie trwało bardzo długo i w końcu wróciliśmy.
W domu nikogo nie było poza nami, za to Duża znowu dała nam pochylnię, po której możemy wchodzić na półeczkę i - co tu gadać - to właśnie jest najwspanialsze! Że możemy sobie razem leżeć na półce i patrzeć na wszystko z góry. Więc teraz większość czasu tak spędzamy i jest bardzo miło.  I to jest najważniejsze!

Przyjechała znowu Mała Mi, bo dziewczynki już nie wróciły, jak ją pytałem: "Te, Ruda, gdzie masz dzieci?" to ona mi na to "Jakie dzieci? To świnie jakieś dorosłe były.". Kilka dni temu pojawił się jakiś wrzaskliwy ciemny koleżka, na którego Duża mówi Ksawery. Mieszka obok Małej Mi i sobie rozmawiają.
On jest strasznie gadatliwy, ale mówi jakoś niewyraźnie, jak go Duża przyniosła, to siedział w tym koszyku, w którym jeździmy do doktorów  i nic nie mówił, tylko pachniał takim dziwnym zapachem, który pamiętam z dzieciństwa, to jest takie miejsce, gdzie młode świnki czekają aż ktoś je weźmie i za nie zapłaci. Mnie też wzięła jedna duża i miałem u niej dwie żony! To się nie mogło dobrze skończyć, więc wylądowałem u Bercika i Cześka. Tam też było gites, ale teraz mam lepiej, mieszkam z dziewczyną. No fakt, ze ostatnio coraz częściej obrywam od niej po nosie, ale lekko.
A ten czarny nic nie rozumiał, tylko siedział w kącie i piszczał, ze się boi. Dopiero Duża go postawiła obok nas, żebyśmy się przywitali, to się dał powąchać, wtedy powiedzieliśmy mu, żeby się nie wygłupiał, bo zachoruje, może spokojnie zacząć jeść, tu mu nikt nie zrobi krzywdy. Uwierzył, bo zjadł wszystko co dostał.
Następnego dnia Duża pojechała z nim do doktorów, wrócił, to pachniał jakoś inaczej i strasznie był obrażony i jojczał pod nosem, ze go pokłuli. Wieczorem Duża powiedziała, "No chyba już wszystkie padły" i go wymyła, uznała, że teraz wygląda jak świnka. i zamieszkał w małej klatce - ale daleko od nas, bo podobno ma jakiś lokatorów w futrze. Wiem, co to znaczy, też miałem, to swędzi i dostaje się zastrzyki...
Duża go  codziennie bierze na kolanka i chyba strasznie męczy, bo  on narzeka i narzeka, a dzisiaj ją nawet ugryzł. Ja tam nie mam śmiałości... tylko skubię, jak mam dość. a Tolka to leje, mówię wam, na każdego, ale mam uciechę wtedy...
Podsłuchałem dzisiaj, że Mała Mi miała "operację" i bierze lekarstwa (czuję, te okropnie pachnące, też je brałem, kiedy bolała mnie łapka) i za kilka dni od nas wyjeżdża, i będziemy się wtedy zaprzyjaźniać z Ksawerym, nie wiem, czy się mogę zaprzyjaźnić z takim czarnym szczunem, ale zobaczymy...