Akcja: Nie kradnij zdjęć!


niedziela, 18 listopada 2012

Jestem oburzony

Mówiłem, że się ktoś sprowadzi?  Czy ja nie będę miał spokoju? Nigdy? Nie dość, ze gerbilki-debilki stale znowu chroboczą, to Ksawery jeszcze nie wyjechał, a już jest jakiś nowy. To oburzające!
W ogóle go nie widać, ani nie słychać, tylko czasami wyjdzie i coś poje. Ani nie pachnie, ani nic nie mówi. Nazywają go Klaudiusz i strasznie nad nim cykają, jak nade mną, kiedy miałem szwy na łapce. Ciu Ciu Ciu, biedactwo. Nic nie mówi, więc nawet nie wiem, skąd się wziął i w ogóle o co chodzi.
Ludzie mówią, że go znaleźli w pudełku na klace schodowej i że nie wiadomo, czy będzie chodził, bo ma coś z łapkami, sztywne, czy coś bo go źle karmili, jest niedożywiony, chudy i w ogóle.
Wygląda tak: 

Prawdę mówiąc, raz go powąchałem i mi się odechciało, bo stale siedzi w norce, tylko się wysypia. Nawet do jedzenia nie bardzo wychodzi, rano ani się odezwie, więc nie mam się o co denerwować. Tola jest przy nim bezpieczna. Co innego Ksawery...
Moja  bierze Klaudiusza na kolana kilka razy dziennie i mówi, że będzie gimnastyka. Jakby mi taką gimnastykę chciała zrobić, tobym chyba zrobił użytek ze swoich zębów... oj! a mam długie, białe, rozwinięte!

czwartek, 8 listopada 2012

Ja to mam szczęście do sąsiadów

Strasznie dawno nie mogłem się dorwać do komputera, bo ta Moja to siedzi i siedzi. 
No i tak się przez ten czas porobiło, że Mała Mi już dawno pojechała do domu, a Ksawery, ten szczun czarny, siedzi i siedzi, strasznie mnie wkurza, w dodatku jest gadatliwy. Zniknął na parę dni, myślałem, że już się go pozbyliśmy na dobre, tym bardziej, że pojawiła się całkiem nowa klatka, pachnąca cudownie, a w niej dwie piękne, łaciate samiczki! Malaga i Foczka, śliczności moje!
Duża siedziała stale w łóżku pod kołdrą, kasłała i kichała i kasłała i kichała, a one się tylko wykładały na jeden boczek, na drugi, potem zaczęły spacerować po domu a ja NIE MOGŁEM się z nimi spotkać!
I gryzłem pręty, i chciałem się dokopać, ale nie dało rady. A one tak pachniały, tak pachniały, takie były gładziutkie, okrąglutkie, łaciate, no mówię Wam, cudo! I zachęcające były, jak podchodziłem do kratek, to sikały na mnie, kokietki ...


Ale mieszkały u nas krótko, pojechały i na ich miejsce wrócił ten szczun czarniawy Ksawery.



Nawet bym go polubił, bo smarkacz w sumie rozrywkowy, ale zaczął mi się przystawiać do Tolki, no to trzeba było go pogonić. I teraz jak my biegamy, to on gryzie kratki, a jak on biega, to ja się czasem trochę denerwuję, ale nie bardzo. Boby strasznie wielkie stawia, taki mały, a boby jak od kapibary. 
Duża mówi, że on niedługo sobie pojedzie i to daleko, i często go bierze na ręce, a on to lubi, zupełnie nie rozumiem dlaczego. Aż mruczy, jak go głaszczą. Mnie to denerwuje, to branie na kolana, futro mnie świerzbi, owszem, lubię, kiedy mnie czeszą, ale żeby głaskać?
Jakoś tak dziwnie kica, jakby był uszastym, a nie świnką, ale za to jak ucieka, to ja nie nadążam okiem, w życiu bym go nie dogonił. 
I po nocy kulką wali strasznie, jak siano wyjada.
O, teraz nawet wali, chociaż jeszcze nie śpimy, muszę go chyba trochę ustawić, pójdę, oblecę jego klatkę i pogadam, on nic sobie z tego nie robi, jeszcze ryjek wystawia, nie wiem, buzi chce, czy co?

Ciekawe, kto się sprowadzi do nas, jak on pojedzie. Pewnie następny jakiś facet, zupełnie, jakby świnkopanienek nie było.

A, była niedawno ta Duża, co czyści uszy, tym razem obcinała pazurki, zawsze coś musi zmalować, ale krótko była. 
No i trawa się skończyła i znowu nic, tylko cykoria. Na szczęście są też suszone liście.
No idę spać, Duża gasi światło.