Akcja: Nie kradnij zdjęć!


poniedziałek, 27 grudnia 2010

Awantury poranne i wieczorne

Ten młody głupek, który mieszka po drugiej stronie pokoju ma kompletnego świra.
Co rano i co wieczór wrzeszczy strasznym głosem, dzwoni zębami w klatkę, zero godności, zero powagi! Dzisiaj to nawet w środku nocy zaczął dzwonić!
Rozumiem, że świnka jest głodna i wtedy się dopomina o jedzenie, tak robiliśmy z Tolą zawsze, nawet chodziliśmy do kuchni, żeby PANI szybciej myła warzywa, no ale to, co on wyrabia, to się w głowie nie mieści!
PANI go w końcu wypuszcza, żeby się nie darł. Mnie wszystko jedno, bo ja wtedy śpię, ale on biega tak szybko, jak mnie się nigdy nie śniło, i tupie! i tupie! i smrodzi! i jak biega, to go zarzuca na zakrętach i wtedy szura, a jak go wczoraj miotnęło, to aż zadkiem walnął w naszą kuwetę - czy nie głupi?!
Niech się szybko wyprowadza!
Wczoraj spotkał mnie okropny despekt. PANI wzięła mnie na kolana, nie lubię tego, myślałem, że dostanę ten kwaśny olejek i już. Tymczasem zajrzała mi do uszu i zaczęła wykrzykiwać, że czegoś podobnego w życiu nie widziała, i że co to parafina potrafi zrobić w świńskich uszach. Potem szeleściła, szurgotała i teraz proszę - dużo lepiej słyszę. To nie koniec. Obejrzała moje łapki i brzuszek i mówi: "Pontus, ty brudasie! Masz czarny brzuch a nie różowy! Nie ma rady, bez wody się nie obejdzie."
No i się nie obeszło...
Było okropnie, jak zawsze, bo to duże białe, w czym mnie moczą jest śliskie i nie można wyskoczyć, a woda jest ohydna, w dodatku jak byłem mokry, to przystrzygła mi najdłuższe kosmyki. Ale w sumie było warto, bo mnie skóra nie swędzi!
Od wczoraj też bardzo lubię suszenie tym ciepłym wiatrem, rozłożyłem się na kanapie, a ONA mnie suszyła i było bardzo, bardzo przyjemnie. W końcu do klatki dostałem norkę "Żebyś mi się nie przeziębił", ale z norki zaraz wygoniła mnie Tola, która potrzebowała się położyć na jej wierzchu. Jak to Tola, co zrobić...

Do jedzenia dostajemy teraz same pyszności: rano cykorię i marchewkę albo buraczka, a wieczorem surówkę z pokrojonego selera naciowego, żebyśmy się nie udławili włóknami i do tego jeszcze coś - jabłko, natkę, pietruszkę.

Przyjechała też ta druga Pani, co mi zawsze zagląda w uszy, ale miałem świeżo wyczyszczone, to sobie mogła zaglądać do woli.
Jutro mają przyjechać myszoskoczki, już tu bywały, ciekawe, jak będą teraz pachnieć?

O tak wygląda Tola, kiedy biega do kuchni:



A tak, kiedy wraca:

środa, 15 grudnia 2010

Podobno zima

Mówią, że przyszła zima, na szczęście nam nie wieje, tylko czasami, jak okna otworzą. Jakiś czas temu MOJA nas zabrała z Tolą do Tej Okropnej Pani Wetki, już mróz był i śnieg. Niby w jednym transporterze, ale w dwóch norkach - co za pomysł - wiadomo, że w norce w pojedynkę jest zimno i źle. Więc, kiedy juz mieliśmy obcięte pazurki, to udało mi sie wejść do jednej norki z Tolą i zupełnie nie wiem, dlaczego Panie (MOJA i Wetka) tak sie strasznie z tego śmiały? Wreszcie było nam ciepło, a że ciasno? Nie ich sprawa. Puff!
Mamy teraz jednego koleżkę - mówią na niego Arni - mieszka w klatce po drugiej stronie, jak kiedyś Zając. MOJA nas wypuściła razem na chwilę, na kanapie, myślała, że się nie zorientuję, że tu o Tolę chodzi! Że jak na kanapie nie biegamy to nie będę wiedział, że to MOJE!!! Niech smarkacz spada! Niby wiem, że on sobie biega co wieczór naokoło, ale wtedy my śpimy, a jeśli Tola się do niego wychyli, to zawsze mogę ją przywołać do porządku/ Niby ona tez Arniego zaraz ugryzła, ale jej nic nie wierzę, mnie tez gryzła na początku...




A teraz się ja uśmiałem, bo na podłodze został duży worek po karmie - 2 kg Cavia Nature - i Tola do niego wlazła. I nie wiadomo było, gdzie jest, bo pewnie zasnęła, dopiero, jak MOJA sięgnęła, żeby worek wyrzucić, to okazało się, że w środku była Tola. Nie wiem, która głośniej krzyknęła. W każdym razie Tola się dowiedziała, że ma więcej szczęścia, niż rozumu. Pewnie, bo w dodatku worek jest pusty...