Akcja: Nie kradnij zdjęć!


środa, 12 grudnia 2012

Trudne dni

Ksawery pojechał, owszem.
Klaudiusz zaczął gadać, szeptem, ale zawsze.
Za to się porobiło. Przybyło dwa, ubyło jeden.
A właściwie inaczej: przybyło cztery.


Klatka stanęła na środku, ani się przespacerować, ani nic, a te głupki młode nikogo nie słuchały, tylko najpierw siedziały w kącie, że się boją, a kiedy już zaczęły wychodzić, to się pogryzły. Duża brała je w rękawiczkach i mówiła o nich: "Pieczareczki".
Ale to nic. Po paru dniach przyniosła następnych dwóch. I to już było naprawdę ponad moją wytrzymałość. Dwóch czarnych smarkaczy.






Ci, to dopiero wrzeszczeli, zwłaszcza jeden, ani go dotknąć, ani ruszyć, tylko Kwiiii! Ratunku!!! Kwiiii!!!!
Poszli do małej klatki, bo mali.
Potem pobili się rudy z czarno-białym.
Rudy trafił do klatki po myszach.
Potem pobił się czarno-biały z resztą.
Czarno-biały trafił do osobnej klatki, tej, w której siedzieli mali czarni, a  oni do dużej, razem z rudymi. Tymi z białymi nosami, bo cały rudy był w izolatce.
Rudzi pobili czarnych, trzeba było podzielić klatkę.
Było nas dziewięć świń!
W końcu jednego dnia przyjechały dwie Duże młode i zabrały rudego, potem Nasza naszykowała dwa pudła, włożyła do jednego czarnych, a do drugiego rudych i pojechała z nimi dokądś. Został Czarno-biały, ale do niczego jest, siedzi w kącie i się boi. Mówią na niego Pedro.
Za to na stole stoi ta klatka po myszach a w niej coś się rusza... Ciekawe, co? Pojawiło się wczoraj wieczorem i nie wiem, co to jest. Moja mówi o tym: Zuza, ale nie wiem, jak to pachnie, nie doleciało do mnie. Zresztą. Od zapachów to jestem ja. Taaaakie zapachy robię, ja, Pontus! Moja wtedy wrzeszczy: "Pontus, ty świnio, nie piżmacz!"
Tolka jak zwykle się złości, a ja nic tylko bym spał i jadł, no nieprawda, jeszcze ją podrywam,  i stale słyszę, jak moja opowiada do telefonu: "Szatan nie kogut!" i to niby o mnie. Co ona wie o mężczyznach. Przecież Klaudi to chłopak i Pedro też, więc muszę im pokazać, kto tu jest szefem!

niedziela, 18 listopada 2012

Jestem oburzony

Mówiłem, że się ktoś sprowadzi?  Czy ja nie będę miał spokoju? Nigdy? Nie dość, ze gerbilki-debilki stale znowu chroboczą, to Ksawery jeszcze nie wyjechał, a już jest jakiś nowy. To oburzające!
W ogóle go nie widać, ani nie słychać, tylko czasami wyjdzie i coś poje. Ani nie pachnie, ani nic nie mówi. Nazywają go Klaudiusz i strasznie nad nim cykają, jak nade mną, kiedy miałem szwy na łapce. Ciu Ciu Ciu, biedactwo. Nic nie mówi, więc nawet nie wiem, skąd się wziął i w ogóle o co chodzi.
Ludzie mówią, że go znaleźli w pudełku na klace schodowej i że nie wiadomo, czy będzie chodził, bo ma coś z łapkami, sztywne, czy coś bo go źle karmili, jest niedożywiony, chudy i w ogóle.
Wygląda tak: 

Prawdę mówiąc, raz go powąchałem i mi się odechciało, bo stale siedzi w norce, tylko się wysypia. Nawet do jedzenia nie bardzo wychodzi, rano ani się odezwie, więc nie mam się o co denerwować. Tola jest przy nim bezpieczna. Co innego Ksawery...
Moja  bierze Klaudiusza na kolana kilka razy dziennie i mówi, że będzie gimnastyka. Jakby mi taką gimnastykę chciała zrobić, tobym chyba zrobił użytek ze swoich zębów... oj! a mam długie, białe, rozwinięte!

czwartek, 8 listopada 2012

Ja to mam szczęście do sąsiadów

Strasznie dawno nie mogłem się dorwać do komputera, bo ta Moja to siedzi i siedzi. 
No i tak się przez ten czas porobiło, że Mała Mi już dawno pojechała do domu, a Ksawery, ten szczun czarny, siedzi i siedzi, strasznie mnie wkurza, w dodatku jest gadatliwy. Zniknął na parę dni, myślałem, że już się go pozbyliśmy na dobre, tym bardziej, że pojawiła się całkiem nowa klatka, pachnąca cudownie, a w niej dwie piękne, łaciate samiczki! Malaga i Foczka, śliczności moje!
Duża siedziała stale w łóżku pod kołdrą, kasłała i kichała i kasłała i kichała, a one się tylko wykładały na jeden boczek, na drugi, potem zaczęły spacerować po domu a ja NIE MOGŁEM się z nimi spotkać!
I gryzłem pręty, i chciałem się dokopać, ale nie dało rady. A one tak pachniały, tak pachniały, takie były gładziutkie, okrąglutkie, łaciate, no mówię Wam, cudo! I zachęcające były, jak podchodziłem do kratek, to sikały na mnie, kokietki ...


Ale mieszkały u nas krótko, pojechały i na ich miejsce wrócił ten szczun czarniawy Ksawery.



Nawet bym go polubił, bo smarkacz w sumie rozrywkowy, ale zaczął mi się przystawiać do Tolki, no to trzeba było go pogonić. I teraz jak my biegamy, to on gryzie kratki, a jak on biega, to ja się czasem trochę denerwuję, ale nie bardzo. Boby strasznie wielkie stawia, taki mały, a boby jak od kapibary. 
Duża mówi, że on niedługo sobie pojedzie i to daleko, i często go bierze na ręce, a on to lubi, zupełnie nie rozumiem dlaczego. Aż mruczy, jak go głaszczą. Mnie to denerwuje, to branie na kolana, futro mnie świerzbi, owszem, lubię, kiedy mnie czeszą, ale żeby głaskać?
Jakoś tak dziwnie kica, jakby był uszastym, a nie świnką, ale za to jak ucieka, to ja nie nadążam okiem, w życiu bym go nie dogonił. 
I po nocy kulką wali strasznie, jak siano wyjada.
O, teraz nawet wali, chociaż jeszcze nie śpimy, muszę go chyba trochę ustawić, pójdę, oblecę jego klatkę i pogadam, on nic sobie z tego nie robi, jeszcze ryjek wystawia, nie wiem, buzi chce, czy co?

Ciekawe, kto się sprowadzi do nas, jak on pojedzie. Pewnie następny jakiś facet, zupełnie, jakby świnkopanienek nie było.

A, była niedawno ta Duża, co czyści uszy, tym razem obcinała pazurki, zawsze coś musi zmalować, ale krótko była. 
No i trawa się skończyła i znowu nic, tylko cykoria. Na szczęście są też suszone liście.
No idę spać, Duża gasi światło.

niedziela, 9 września 2012

Są rzeczy ważne i najważniejsze

Zmiany, zmiany ...
Młode idą do ludzi, przychodzą nowe, czasem na chwilę, czasem na dłużej. Opowiem, co to się dzieje.

Dziewczyny powyjeżdżały, Zyta z jedną panią,  Kulka z inną, Dziewczynki z Mała Mi z drugą.
A my mieliśmy strasznie dziwną przygodę - pojechaliśmy samochodem, a potem zamiast w naszym domu, zamieszkaliśmy w jakimś innym, inaczej pachnącym, i w dodatku wychodziliśmy na długo na trawę! To było bardzo dziwne, bo przecież jak się chodzi po jedzeniu to JEST dziwne!.
A Tola nigdy dotąd nie była na trawie i w ogóle nie rozumiała, jak to jest możliwe, ale powiedziała mi, ze jej się podoba.
Zresztą to chyba widać, prawda? 



Było gorąco, więc Duża powiedziała, ze nas wykąpie dla ochłody. Ale to było miłe, bo kąpała nas w płaskiej misce i potem suszyliśmy się na słońcu, w trawie.



No, ale to nie trwało bardzo długo i w końcu wróciliśmy.
W domu nikogo nie było poza nami, za to Duża znowu dała nam pochylnię, po której możemy wchodzić na półeczkę i - co tu gadać - to właśnie jest najwspanialsze! Że możemy sobie razem leżeć na półce i patrzeć na wszystko z góry. Więc teraz większość czasu tak spędzamy i jest bardzo miło.  I to jest najważniejsze!

Przyjechała znowu Mała Mi, bo dziewczynki już nie wróciły, jak ją pytałem: "Te, Ruda, gdzie masz dzieci?" to ona mi na to "Jakie dzieci? To świnie jakieś dorosłe były.". Kilka dni temu pojawił się jakiś wrzaskliwy ciemny koleżka, na którego Duża mówi Ksawery. Mieszka obok Małej Mi i sobie rozmawiają.
On jest strasznie gadatliwy, ale mówi jakoś niewyraźnie, jak go Duża przyniosła, to siedział w tym koszyku, w którym jeździmy do doktorów  i nic nie mówił, tylko pachniał takim dziwnym zapachem, który pamiętam z dzieciństwa, to jest takie miejsce, gdzie młode świnki czekają aż ktoś je weźmie i za nie zapłaci. Mnie też wzięła jedna duża i miałem u niej dwie żony! To się nie mogło dobrze skończyć, więc wylądowałem u Bercika i Cześka. Tam też było gites, ale teraz mam lepiej, mieszkam z dziewczyną. No fakt, ze ostatnio coraz częściej obrywam od niej po nosie, ale lekko.
A ten czarny nic nie rozumiał, tylko siedział w kącie i piszczał, ze się boi. Dopiero Duża go postawiła obok nas, żebyśmy się przywitali, to się dał powąchać, wtedy powiedzieliśmy mu, żeby się nie wygłupiał, bo zachoruje, może spokojnie zacząć jeść, tu mu nikt nie zrobi krzywdy. Uwierzył, bo zjadł wszystko co dostał.
Następnego dnia Duża pojechała z nim do doktorów, wrócił, to pachniał jakoś inaczej i strasznie był obrażony i jojczał pod nosem, ze go pokłuli. Wieczorem Duża powiedziała, "No chyba już wszystkie padły" i go wymyła, uznała, że teraz wygląda jak świnka. i zamieszkał w małej klatce - ale daleko od nas, bo podobno ma jakiś lokatorów w futrze. Wiem, co to znaczy, też miałem, to swędzi i dostaje się zastrzyki...
Duża go  codziennie bierze na kolanka i chyba strasznie męczy, bo  on narzeka i narzeka, a dzisiaj ją nawet ugryzł. Ja tam nie mam śmiałości... tylko skubię, jak mam dość. a Tolka to leje, mówię wam, na każdego, ale mam uciechę wtedy...
Podsłuchałem dzisiaj, że Mała Mi miała "operację" i bierze lekarstwa (czuję, te okropnie pachnące, też je brałem, kiedy bolała mnie łapka) i za kilka dni od nas wyjeżdża, i będziemy się wtedy zaprzyjaźniać z Ksawerym, nie wiem, czy się mogę zaprzyjaźnić z takim czarnym szczunem, ale zobaczymy...



piątek, 10 sierpnia 2012

Siedmioświń

Czy ktoś słyszał chrapiącą świnkę morską?  Zdrowa, niekichająca, serducho jak dzwon. Położyła się na podusi i zasnęła jak kamień, łepek się jej zsunął na bok i do tyłu i … zachrapała, jak pijany żul (toutes proportions gardées). Parę razy zaledwie, ale było naprawdę zdumiewające, obudziłem się i mówię do niej: “Nie chrap, kobito!”. W końcu przestała i do mnie: "Nie śpię, nie śpię!" Akurat!
Mówię Wam, tak gorąco, jak ostatnio, to dawno nie było. Nic nam się nie chciało, nic kompletnie - no tylko jeść oczywiście i spać. Ale żeby pójść na spacer, albo co, to nie... Na szczęście są arbuzy. 
No i do tego, że gorąco, to ledwo te młode (Adelka i Britta) pojechały do domu, to prawie zaraz przyjechały nowe. A teraz, to po prostu szaleństwo jakieś - nie wiem, w którą strone węszyć! Wszędzie samiczki!!!
Szara, długowłosa, fuka - to Kulka.
Ruda, agutkowa, milusia - to Zyta.
Dwie smarkate - Nini i Fili - obiecujące dziewczynki, tylko po co tyle skakać?



Mała Mi - biało-ruda rozetka. Kawał zołzy, ale bardzo ją lubię, bardzo!


Przecież jak one są wszystkie na wybiegu, to ja potem kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobić!!!



niedziela, 1 lipca 2012

Upał!

Pamiętam, że już tak było kiedyś, tak, że się nie chce nawet ruszyć w ogóle, ale by się coś jednak zjadło, byleby to zimne było. No na przykład takie twarde zielonobiałe, pachnące, oni na to mówią arbuz mmmm pycha! I wczoraj dostaliśmy takie zielsko pyszne rozmaite, można się było na nim położyć i spać na zielonym, a to bardzo przyjemne. I to zielsko dalej jest dla nas, ziiimne takie. Za to dzisiaj jest tak strasznie gorąco, że zostaliśmy ostrzyżeni i wykąpani. I wiecie co? Chyba się nam to podoba, w wannie, na macie, chłodno potem, przyjemnie, naprawdę, sam się zdziwiłem. Nawet obcinanie pazurków nie było takie okropne, jak zawsze, bo nie było suszenia! Tego to ja nie cierpię naprawdę. A Tolka to rąbnięta jest, wiecie? Zamiast się położyć na wierzchu, to ona się uwaliła na polarowym posłanku, no kompletnie nie ma dziewczyna pojęcia, co się robi na upał.
O, proszę, tak wyglądamy po kąpieli:







 Żebyście się jeszcze tak bez przerwy nie ruszali... (dopisek mój, Dużej)

sobota, 5 maja 2012

O czym kwika świń z kącika?

Och, Miśka, Miśka, jakaś ty śliczna! Twoje rude futerko na zadeczku po prostu mnie zachwyca, a Twój czarny pyszczek z jasnym noskiem wygląda jak karnawałowa maseczka! I cóż z tego, że mieszkam z Tolą! Wszak wielożeństwo to natura morskiego knura! No widzisz - już nie czuję, jak rymuję!
W dodatku w drugim pokoju mieszkają jakieś smarkule, które poprzednio śmierdziały jakimś czymś paskudnym, a teraz owszem, owszem, interesującą samiczką, to się muszę nabiegać, bo one daleko, więc aż schudłem z tego biegania!
To prawda, Tola nie przepada za Miśką, owszem, jak Miśka spaceruje i zagląda do nas, to Tola demonstracyjnie chowa się do domku, tylko ja czynię honory, oj uczyniłbym Miśce honor niejeden, oj.
Mmmmmm



A w ogóle to się zrobiło gorąco, więc Nasza teraz znika często na całe dnie i wraca z workiem trawy, dobra jest dla nas, tak się męczy w ten upał, kiedy my śpimy, to ona zrywa dla nas mniszek i perz i zwykłą trawę i to, co najlepsze - młody krawnik - nie ma nic lepszego, jak listki młodego krwawnika, mówię wam.
Wczoraj wróciła, to już było całkiem ciemno, a ja się okropnie wystraszyłem poprzednio burzy, jak Dużej nie było i wcale nie chciałem wychodzić jeść tej trawy.
Ale Miśka mi powiedziała "No co ty, stary, nie wyjdziesz? Tola ci wszystko zeżre!" - to wyszedłem, a Tola rzeczywiście miała zamiar zjeść wszystko co było.
O tak: 
No i zapomniałem powiedzieć, że w terrarium mieszkają jeszcze dwie gerbilki. ale o niech nie warto gadać, bo co to za stworzenia, które się bez przerwy ruszają i coś gryzą?

Podobno gerbilki i Miśka to mieszkają u nas tylko na chwilę - na kilka dni - a te Młode czekają na swojego człowieka. Człowieku! bierz je, śliczne są! Sam bym brał!

piątek, 13 kwietnia 2012

Nie jestem szary!!!

Działo się, działo...
Zima była podobno, tak słyszałem, no i jedzenie ciągle jakieś byle jakie, ta cykoria to już mi bokiem wychodzi! Ogórki ostatnio trochę smaczniejsze, ale pomidory - fuj!
No i miałem przygody. Znowu z tymi w zielonych ubrankach. To się nazywało "operacja".
To opowiem: przestałem wskakiwać na domek, do ziółek, tak mi jakoś było niewygodnie, niby nic nie bolało, ale coś było nie tak. Nic nie mówiłem, bo sam nie wiedziałem, co się dzieje, ale nie chciało mi się nawet za Tolką poganiać. A Pani najpierw stale siedziała i coś pisała, a potem przywiozła jakieś inne świnki, które tylko piszczą, ale wcale nie pachną i nie są interesujące i w ogóle z nami nie gadała, że niby tamte są chore i nie chce nas zarazić. Dobra, dobra, ja już swoje wiem, woli tamte!  Smarkule.
W końcu któregoś dnia wzięła mnie do kąpieli, zabrała się do obcinania pazurków i dalej w krzyk: 
- Pontus, co ty masz na łapce! 
- No mam, mam, wyrosło mi, to mam. Gula jakaś mi wyrosła, wiem, miałem ją wcześniej, mniejszą, ale jak się świnki nie bierze przez tydzień na kolana i nie ogląda, to się potem dziwi.
Już wiedziałem, ze nic dobrego z tego nie będzie. Zapakowała mnie w małą klatkę, która nazywa transporterem (och jak ja tego nie lubię!) dała ogórka i do tej miłej pani pojechaliśmy, co zawsze. Ona jest miła, ale ile razy u niej jesteśmy, to coś się potem dzieje. Obejrzała mnie, pogadała, a potem wbiła mi coś w tę gulkę, wcale nie bolało, ale coś potem kręciły z Moją głowami i gadały i gadały...
No i dobrze czułem, za dwa dni znowu to samo - zapakowała i pojechaliśmy. Potem to nic nie pamiętam, bo spałem. Potem Moja wróciła i mnie zabrała do domu, ale miałem jakąś dziwną łapkę i nie miałem już tej guli!
O, zobaczcie, jak wyglądałem:




Oczywiście już nie mam tych wszystkich szwów, zrosło się, zagoiło a żółte już schodzi i futerkiem zarasta.
Na początku obraziłem, się na Moją, bo mnie zamknęła w małej klatce, a ta beznadziejna Tola kompletnie nie wiedziała, co się dzieje, gdzie ja jestem, gdzie jedzenie, gdzie klatka. Ślepa, czy co?
Śmiali się ze mnie, ze Pan Cerowany jestem, i że dobra krawcowa mnie szyła, wcale mnie to nie ruszało. Szybko się zagoiło i po trzech dniach wróciłem do Toli! Nie wiem, co ona sobie myślała, ale musiałem jej przypomnieć, że jestem prawdziwym facetem! Prawda, że ona mnie parę razy udziabała, cóż - drobne małżeńskie nieporozumienia, niewarte wzmianki, zresztą ona trzepie tymi ząbkami, ale nawet nie chwyta, zresztą co by chwyciła? Moje loki?
Dostaliśmy też z powrotem moją ulubioną półeczkę i znowu się na niej wylegujemy. bok w bok, bardzo przyjemnie, zwłaszcza jeśli mamy tam kupę siana mmmmmmmmm....

Aż wczoraj przyszła taka jedna Duża, która do nas często przychodzi i mówi tak:
- A co to za świnka? Pontus? Niemożliwe! jakiś inny, nie poznałabym go, zawsze miał tyle futra, a teraz nie ma i taki szary jakiś... O, Tola jest biała, jak należy, a on jakiś taki inny...
Oburzające! No słyszane rzeczy? Ja? Szary?!!! Wymyśliła sobie, a co ona myśli, że mnie tak piorą w kółko, żebym był biały? Może w Vanishu jeszcze? Jestem porządną świnią, jak się ubrudzę, to jestem brudny i dumny jestem z tego! A futra mam mniej, bo mnie ostrzygli do tej "operacji".

W każdym razie czuję się już dobrze i nie mam zamiaru iść znowu do doktora, bo z tego potem same kłopoty i na urodzie zawsze się straci. Prawda?
Ale na domek znowu wskakuję i wyjadam ziółka, więc może ta operacja nie była taka głupia? 

wtorek, 24 stycznia 2012

Od domku do domku

Domki mamy dwa. Jeden ma jedno wejście i na górze się jada ziółka, to znaczy ja jadam, bo Tola nie sięga, a drugi w drugim kącie - ma dwa wejścia i jest dużo większy. Ale Tola zawsze chce spać w tym, w którym ja akurat leżę. No i tak staje przed wejściem i zaczyna po swojemu gadać i gadać i gadać. Ja jej na to turkoczę cichutko, żeby mi dała pospać spokojnie, przecież ma drugi, a ona nic, tylko gada i gada, weźmie się pod boki i gada i kwęka. No to, żeby mi dała spokój, wychodzę i idę do drugiego domku. Ale jak sobie poleżymy osobno, to mam ochotę na wspólne przytulango, wychodzę na podwórko i turkoczę do niej, czasem mi się udaje ją wyciągnąć z domku, bardzo jest wtedy niezadowolona, albo raczej taką udaje: odwraca się do mnie tyłem i sik! Mmmmmmm moja śliczna! ja się tylko oblizuję wtedy i dalej ją podrywam, bardzo przyjemnie, bardzo... No to jej pokazuję jakim jestem facetem, wskakuję na mniejszy domek, żeby coś przegryźć, a ona wtedy podchodzi, żeby poskubać z boku to, co ja jem. O, właśnie jadłem, a ona nagle podniosła taki krzyk, jakby się nie wiem co działo! To zeskoczyłem, podchodzę, a ona mnie w uszko pocałowała. No czy nie śliczna dziewczyna? Pani mi obiecała, że jutro zrobi nam zdjęcia, to wam pokażę, jak to wygląda.

sobota, 7 stycznia 2012

Jestem królem puszczy!!!

Bardzo długo nic nie opowiadałem, ale nie chciało mi się i nie miałem kiedy.
Jak poprzednio wspomniałem, pod koniec listopada zostaliśmy sami, wreszcie nikt mnie nie wkurza, nikt nie przeszkadza, nie muszę przed nikim pilnować kobity. Bardzo przyjemne uczucie, od niepamiętnych czasów się nie zdarzyło, bo albo były jakieś śremiaki, albo Pop z Miodkiem, a po drodze jeszcze inne kudłate zarazy. Czasem owszem, trafiły się ładne dziewczyny, ale zanim się zdążyłem zaprzyjaźnić, to zawsze wyjeżdżały.
Tymczasem jakoś zaraz po wyjeździe chłopaków pojechaliśmy do tej miłej pani, co maca i dmucha w futra. Mnie podmuchała (nie lubię, ale to nie takie w końcu straszne) i kazała mnie kąpać raz w tygodniu w jakimś śmierdzącym świństwie...
A potem wzięła Tolę i już myślałem, ze się nie doczekam, tyle to trwało, rozmawiały długo z Dużą i Duża nie była w dobrym humorze po tej rozmowie. Okazało się, że Tola musi mieć OPERACJĘ! To okropnie brzmi, nie wiem, o co chodzi, kiedyś Gryzmoł miał coś takiego i potem zniknął...
No i parę dni po tej rozmowie Duża wzięła Tolę i pojechała. Bardzo się zdenerwowałem, bo przygotowała druga klatkę obok, pomyślałem, ze znowu jakieś obce świnki przyjadą, ale nie, kiedy już zaczynałem tęsknić, Pani przyniosła Tolę i włożyła ją do tej drugiej klatki.
Ale Tola była jak nie Tola. Jakby jej nie było. Nic nie mówiła, a pachniała Nie-Tolą, tylko czymś dziwnym, trochę jak u tej pani, co maca i dmucha, ale mocniej. Więc się poczułem z tym źle. No i w ogóle, co to miało być - sam mam mieszkać? Co jest do świńskiej nogi!!! Nawet jeść mi się nie chciało.
Dopiero następnego dnia Duża mnie przekonała, że w tej klatce obok to naprawdę jest Tola, ale i tak jej nie wierzyłem, a i Tola się nie odzywała, takie to było dziwne jakieś, nie podobało mi się.
Wreszcie, po kilku dniach, Tola pojechała znowu dokądś, a jak wróciła, to już została ze mną! Tyle, że jeszcze na poczatku paskudnie czymś śmierdziała, podobno to się nazywa antybiotyk i jest lekarstwem, ale ja wolałem, kiedy dostawaliśmy do pochrupania suszony krwawnik i suszoną babkę. Tola mi też opowiedziała, że za każdym razem udało jej się obsikać Tę Miłą Panią Co Dmucha W Futro, a raz nawet trafiła do kieszeni!
No i pomału wszystko dochodziło do normy, aż przyjechała Owca. No to znowu życia nie miałem. Tylko uszy czyścić i uszy czyścić! Czy ona swoich nie mogłaby tak czyścić??? Ona mi mówi, że nikt nie ma takich brudnych uszu, ale to nieprawdziwa nieprawda na pewno, ja mam śliczne różowe uszka! I wiecie co? Groziła, że jak nie będę siedział spokojnie, to mnie WY-DE-PI-LU-JE! Nie wiem, co to znaczy, ale boję się myśleć...
Potem do Owcy dojechał Ten, Co Inaczej Mówi, zrobiło się zamieszanie, co chwila pakowanie, szeleszczenie, oni we dwoje robią strasznie dużo hałasu, nic tylko gadają i gadają, śmieją się, nawet śpiewali! no, po prostu porządna świnka spać nie może spokojnie!
No ale w końcu wszyscy pojechali, znowu mamy spokój. Więc wychodzę teraz na środek i mówię: "Tolka, idziemy na spacer! Bardzo niebezpiecznie, idź pierwsza!"
I idziemy, nawet do tego pokoju, gdzie mieszkali Pop z Miodkiem chodzimy sobie pobobczyć, ale tam też nikogo nie ma, tylko my dwoje, czyli JA TU RZĄDZĘ!!!


O, to my na spacerze!