Akcja: Nie kradnij zdjęć!


sobota, 7 stycznia 2012

Jestem królem puszczy!!!

Bardzo długo nic nie opowiadałem, ale nie chciało mi się i nie miałem kiedy.
Jak poprzednio wspomniałem, pod koniec listopada zostaliśmy sami, wreszcie nikt mnie nie wkurza, nikt nie przeszkadza, nie muszę przed nikim pilnować kobity. Bardzo przyjemne uczucie, od niepamiętnych czasów się nie zdarzyło, bo albo były jakieś śremiaki, albo Pop z Miodkiem, a po drodze jeszcze inne kudłate zarazy. Czasem owszem, trafiły się ładne dziewczyny, ale zanim się zdążyłem zaprzyjaźnić, to zawsze wyjeżdżały.
Tymczasem jakoś zaraz po wyjeździe chłopaków pojechaliśmy do tej miłej pani, co maca i dmucha w futra. Mnie podmuchała (nie lubię, ale to nie takie w końcu straszne) i kazała mnie kąpać raz w tygodniu w jakimś śmierdzącym świństwie...
A potem wzięła Tolę i już myślałem, ze się nie doczekam, tyle to trwało, rozmawiały długo z Dużą i Duża nie była w dobrym humorze po tej rozmowie. Okazało się, że Tola musi mieć OPERACJĘ! To okropnie brzmi, nie wiem, o co chodzi, kiedyś Gryzmoł miał coś takiego i potem zniknął...
No i parę dni po tej rozmowie Duża wzięła Tolę i pojechała. Bardzo się zdenerwowałem, bo przygotowała druga klatkę obok, pomyślałem, ze znowu jakieś obce świnki przyjadą, ale nie, kiedy już zaczynałem tęsknić, Pani przyniosła Tolę i włożyła ją do tej drugiej klatki.
Ale Tola była jak nie Tola. Jakby jej nie było. Nic nie mówiła, a pachniała Nie-Tolą, tylko czymś dziwnym, trochę jak u tej pani, co maca i dmucha, ale mocniej. Więc się poczułem z tym źle. No i w ogóle, co to miało być - sam mam mieszkać? Co jest do świńskiej nogi!!! Nawet jeść mi się nie chciało.
Dopiero następnego dnia Duża mnie przekonała, że w tej klatce obok to naprawdę jest Tola, ale i tak jej nie wierzyłem, a i Tola się nie odzywała, takie to było dziwne jakieś, nie podobało mi się.
Wreszcie, po kilku dniach, Tola pojechała znowu dokądś, a jak wróciła, to już została ze mną! Tyle, że jeszcze na poczatku paskudnie czymś śmierdziała, podobno to się nazywa antybiotyk i jest lekarstwem, ale ja wolałem, kiedy dostawaliśmy do pochrupania suszony krwawnik i suszoną babkę. Tola mi też opowiedziała, że za każdym razem udało jej się obsikać Tę Miłą Panią Co Dmucha W Futro, a raz nawet trafiła do kieszeni!
No i pomału wszystko dochodziło do normy, aż przyjechała Owca. No to znowu życia nie miałem. Tylko uszy czyścić i uszy czyścić! Czy ona swoich nie mogłaby tak czyścić??? Ona mi mówi, że nikt nie ma takich brudnych uszu, ale to nieprawdziwa nieprawda na pewno, ja mam śliczne różowe uszka! I wiecie co? Groziła, że jak nie będę siedział spokojnie, to mnie WY-DE-PI-LU-JE! Nie wiem, co to znaczy, ale boję się myśleć...
Potem do Owcy dojechał Ten, Co Inaczej Mówi, zrobiło się zamieszanie, co chwila pakowanie, szeleszczenie, oni we dwoje robią strasznie dużo hałasu, nic tylko gadają i gadają, śmieją się, nawet śpiewali! no, po prostu porządna świnka spać nie może spokojnie!
No ale w końcu wszyscy pojechali, znowu mamy spokój. Więc wychodzę teraz na środek i mówię: "Tolka, idziemy na spacer! Bardzo niebezpiecznie, idź pierwsza!"
I idziemy, nawet do tego pokoju, gdzie mieszkali Pop z Miodkiem chodzimy sobie pobobczyć, ale tam też nikogo nie ma, tylko my dwoje, czyli JA TU RZĄDZĘ!!!


O, to my na spacerze!

2 komentarze:

  1. Uszy ma takie, wieeeelkie jak kapcie, a oczka całkiem malutkie :) I te uszy różowe, pełne wosku, mmm....

    OdpowiedzUsuń
  2. I słupka staje po mandarynkę :-)

    OdpowiedzUsuń