Akcja: Nie kradnij zdjęć!


piątek, 13 kwietnia 2012

Nie jestem szary!!!

Działo się, działo...
Zima była podobno, tak słyszałem, no i jedzenie ciągle jakieś byle jakie, ta cykoria to już mi bokiem wychodzi! Ogórki ostatnio trochę smaczniejsze, ale pomidory - fuj!
No i miałem przygody. Znowu z tymi w zielonych ubrankach. To się nazywało "operacja".
To opowiem: przestałem wskakiwać na domek, do ziółek, tak mi jakoś było niewygodnie, niby nic nie bolało, ale coś było nie tak. Nic nie mówiłem, bo sam nie wiedziałem, co się dzieje, ale nie chciało mi się nawet za Tolką poganiać. A Pani najpierw stale siedziała i coś pisała, a potem przywiozła jakieś inne świnki, które tylko piszczą, ale wcale nie pachną i nie są interesujące i w ogóle z nami nie gadała, że niby tamte są chore i nie chce nas zarazić. Dobra, dobra, ja już swoje wiem, woli tamte!  Smarkule.
W końcu któregoś dnia wzięła mnie do kąpieli, zabrała się do obcinania pazurków i dalej w krzyk: 
- Pontus, co ty masz na łapce! 
- No mam, mam, wyrosło mi, to mam. Gula jakaś mi wyrosła, wiem, miałem ją wcześniej, mniejszą, ale jak się świnki nie bierze przez tydzień na kolana i nie ogląda, to się potem dziwi.
Już wiedziałem, ze nic dobrego z tego nie będzie. Zapakowała mnie w małą klatkę, która nazywa transporterem (och jak ja tego nie lubię!) dała ogórka i do tej miłej pani pojechaliśmy, co zawsze. Ona jest miła, ale ile razy u niej jesteśmy, to coś się potem dzieje. Obejrzała mnie, pogadała, a potem wbiła mi coś w tę gulkę, wcale nie bolało, ale coś potem kręciły z Moją głowami i gadały i gadały...
No i dobrze czułem, za dwa dni znowu to samo - zapakowała i pojechaliśmy. Potem to nic nie pamiętam, bo spałem. Potem Moja wróciła i mnie zabrała do domu, ale miałem jakąś dziwną łapkę i nie miałem już tej guli!
O, zobaczcie, jak wyglądałem:




Oczywiście już nie mam tych wszystkich szwów, zrosło się, zagoiło a żółte już schodzi i futerkiem zarasta.
Na początku obraziłem, się na Moją, bo mnie zamknęła w małej klatce, a ta beznadziejna Tola kompletnie nie wiedziała, co się dzieje, gdzie ja jestem, gdzie jedzenie, gdzie klatka. Ślepa, czy co?
Śmiali się ze mnie, ze Pan Cerowany jestem, i że dobra krawcowa mnie szyła, wcale mnie to nie ruszało. Szybko się zagoiło i po trzech dniach wróciłem do Toli! Nie wiem, co ona sobie myślała, ale musiałem jej przypomnieć, że jestem prawdziwym facetem! Prawda, że ona mnie parę razy udziabała, cóż - drobne małżeńskie nieporozumienia, niewarte wzmianki, zresztą ona trzepie tymi ząbkami, ale nawet nie chwyta, zresztą co by chwyciła? Moje loki?
Dostaliśmy też z powrotem moją ulubioną półeczkę i znowu się na niej wylegujemy. bok w bok, bardzo przyjemnie, zwłaszcza jeśli mamy tam kupę siana mmmmmmmmm....

Aż wczoraj przyszła taka jedna Duża, która do nas często przychodzi i mówi tak:
- A co to za świnka? Pontus? Niemożliwe! jakiś inny, nie poznałabym go, zawsze miał tyle futra, a teraz nie ma i taki szary jakiś... O, Tola jest biała, jak należy, a on jakiś taki inny...
Oburzające! No słyszane rzeczy? Ja? Szary?!!! Wymyśliła sobie, a co ona myśli, że mnie tak piorą w kółko, żebym był biały? Może w Vanishu jeszcze? Jestem porządną świnią, jak się ubrudzę, to jestem brudny i dumny jestem z tego! A futra mam mniej, bo mnie ostrzygli do tej "operacji".

W każdym razie czuję się już dobrze i nie mam zamiaru iść znowu do doktora, bo z tego potem same kłopoty i na urodzie zawsze się straci. Prawda?
Ale na domek znowu wskakuję i wyjadam ziółka, więc może ta operacja nie była taka głupia?