Akcja: Nie kradnij zdjęć!


środa, 12 grudnia 2012

Trudne dni

Ksawery pojechał, owszem.
Klaudiusz zaczął gadać, szeptem, ale zawsze.
Za to się porobiło. Przybyło dwa, ubyło jeden.
A właściwie inaczej: przybyło cztery.


Klatka stanęła na środku, ani się przespacerować, ani nic, a te głupki młode nikogo nie słuchały, tylko najpierw siedziały w kącie, że się boją, a kiedy już zaczęły wychodzić, to się pogryzły. Duża brała je w rękawiczkach i mówiła o nich: "Pieczareczki".
Ale to nic. Po paru dniach przyniosła następnych dwóch. I to już było naprawdę ponad moją wytrzymałość. Dwóch czarnych smarkaczy.






Ci, to dopiero wrzeszczeli, zwłaszcza jeden, ani go dotknąć, ani ruszyć, tylko Kwiiii! Ratunku!!! Kwiiii!!!!
Poszli do małej klatki, bo mali.
Potem pobili się rudy z czarno-białym.
Rudy trafił do klatki po myszach.
Potem pobił się czarno-biały z resztą.
Czarno-biały trafił do osobnej klatki, tej, w której siedzieli mali czarni, a  oni do dużej, razem z rudymi. Tymi z białymi nosami, bo cały rudy był w izolatce.
Rudzi pobili czarnych, trzeba było podzielić klatkę.
Było nas dziewięć świń!
W końcu jednego dnia przyjechały dwie Duże młode i zabrały rudego, potem Nasza naszykowała dwa pudła, włożyła do jednego czarnych, a do drugiego rudych i pojechała z nimi dokądś. Został Czarno-biały, ale do niczego jest, siedzi w kącie i się boi. Mówią na niego Pedro.
Za to na stole stoi ta klatka po myszach a w niej coś się rusza... Ciekawe, co? Pojawiło się wczoraj wieczorem i nie wiem, co to jest. Moja mówi o tym: Zuza, ale nie wiem, jak to pachnie, nie doleciało do mnie. Zresztą. Od zapachów to jestem ja. Taaaakie zapachy robię, ja, Pontus! Moja wtedy wrzeszczy: "Pontus, ty świnio, nie piżmacz!"
Tolka jak zwykle się złości, a ja nic tylko bym spał i jadł, no nieprawda, jeszcze ją podrywam,  i stale słyszę, jak moja opowiada do telefonu: "Szatan nie kogut!" i to niby o mnie. Co ona wie o mężczyznach. Przecież Klaudi to chłopak i Pedro też, więc muszę im pokazać, kto tu jest szefem!