Bobczę sobie gdzie chcę, więc już nie muszę bobczyć wszędzie, nie muszę wszędzie sikać, mogę sikać tam, gdzie lubię, czyli na moją tackę w kąciku, nikt mi nie podsmradza po kątach.
No i mogę wreszcie do woli kochać moją Tolę! Na dywaniku, a nie tylko w klatce.
Teraz co rano chodzimy posiedzieć koło Pani, kiedy ona jeszcze śpi, nawet jej nie budzimy, bo i tak wstanie, zostawiamy tylko dużo małych prezencików. Złości się strasznie śmiesznie, kiedy wstaje i nadepnie bosa nogą...
A jak ona wstanie i idzie do kuchni myć nasze śniadanie, to idziemy za nią i czekamy pod fotelem, aż wyjdzie z kuchni. Wychodzi i nas woła, jakbyśmy sami nie wiedzieli, ze teraz trzeba zrobić wyścig do miski. Też!
Dzisiaj napędziła mi strachu, bo wzięła Tolę i zaczęła ją oglądać i czesać. A Tola tego nie znosi, więc się rozdarła: "Ratunku! BOOOOLI!!! Auuu! Pontus! Ratuj!" Mnie się za bardzo nie chciało, no ale co robić, jest się w końcu facetem, to podszedłem i nawet zacząłem szczękać zębami. Duża wzięła wtedy nożyczki i podcięła Toli futro, żeby jej się nie plątało, i jesteśmy oboje podstrzyżeni. Nawet mi się to podoba.
Teraz popatrzcie -
to nasze zdjęcie, kiedy czekamy na śniadanie:
Tola - czyż ona nie jest śliczna?